Copyright

All photos and texts are Copyright © Anna Osicka. All rights reserved.


13 kwietnia 2012

Filipińskie opowieści, odcinek 3 - Island Hopping.

Filipiny są drugim na świecie pod względem wielkości archipelagiem wysp składającym się z ponad 7000 wysp! Niestety nie mieliśmy aż tyle wolnego czasu, by poeksplorować cały archipelag, ale udało się nam zobaczyć kilka wysp w okolicach Cebu i doświadczyć czym jest popularny na Filipinach tzw. Island Hopping (zdobywanie wyspy po wyspie), a także poznać prawdziwe życie mieszkańców tych miejsc. 

Naszym obowiązkowym punktem wycieczki była wyspa Bohol - słynna przede wszystkim z tzw. Czekoladowych Wzgórz (których jest na wyspie aż 1268), rzeki Lobok oraz Tarsjuszy - niezwykłych, malutkich, drapieżnych małpiatek, o ciele długości nie większej niż 8-16 cm i ogromnych wyłupiastych oczach. Filipińskie tarsjusze są gatunkiem zagrożonym i występują w południowo-wschodniej części archipelagu, głównie na wyspach Bohol, Samar, Leyte oraz Mindanao. Znamienną cechą tych ssaków jest to, że nie potrafią żyć w niewoli i jeśli się w niej znajdą, popełniają samobójstwo poprzez uderzenie głową (która jest wyjątkowo delikatna, pozbawiona czaszki) w coś twardego. 

Kolejną wyspą, którą odwiedziliśmy była Nalusuan - malutka wyspa, którą można obejść w 10 minut, będąca atrakcją dla entuzjastów nurkowania ze względu na występującą tam w dużej ilości rafę koralową. Prawdziwą frajdą jest też sama podróż na wyspę niewielką rybacką łodzią (tzw. pump boat, którą nazwałam dla własnego użytku krabią łodzią, bo trochę przypomina kraba z tymi swoimi stabilizatorami na bokach :-))

Jednak najpiękniejszą i najpełniejszą podróż odbyliśmy przedostatniego dnia wraz z rybakami z wioski na wyspę Pandanon. Zdecydowaliśmy się zabrać z ludźmi z wioski, bez pośrednictwa hotelu, za mniejszą opłatą, ale przynajmniej przekonani, że tym razem całość zarobku pójdzie w ręce miejscowych ludzi, a nie jakiegoś kasiastego pośrednika. Lekki strach owszem był, czy czasami nie naciągną nas jako turystów, albo nie wystawią do wiatru. Na Bali zetknęliśmy sie nieraz z takim wyrafinowanym sprytem, stąd nasze uprzedzenia. Ale nie na Filipinach, a przynajmniej nie w tej części! Być może turystyka nie jest akurat w tamtym regionie jeszcze na tyle rozwinięta, a mieszkańcy nie zostali jeszcze na tyle rozpieszczeni przez turystów, by kombinować bez granic. Owszem, ostrożność należy zachować zawsze, bo kombinatorzy znajdą się wszędzie. Na szczęście tym razem nas ten problem nie dotknął. Raczej spotkaliśmy się z nieśmiałym, nienachalnym i skromnym podejściem. I serce ściskało, nie sposób było odmówić, ale też nie sposób było pomóc każdemu. Ale jeśli chociaż kilka rodzin skorzystało to już dobrze. Ubóstwo naprawdę jest uderzające, a widok mieszkańców wioski próbujących zarobić choćby jakieś grosze na swoje LICZEBNE rodziny (sześcioro czy dwanaścioro dzieci w domu to dość powszechna sytuacja) nie pozwala przejść zupełnie obojętnie. 
Ponad godzinna podróż na tzw. Dziewiczą Wyspę nie obyła się bez drobnych komplikacji. Jakiś 1 km od brzegu wysiadł silnik, rybacy nie mieli wioseł i płynęliśmy przez chwilę na tzw. kotwicę :-) Na szczęście, po kilkunastu minutach silnik zaskoczył. Pozostawała tylko obawa o drogę powrotną. Ale przecież byliśmy z ludźmi, dla których to jest codzienne życie, więc musieli mieć jakiś plan B i na szczęście go mieli. Ale tym razem nie był on wcale potrzebny. Poza wspaniałymi widokami na wyspie i niezwykłym spotkaniem z mieszkańcami niewielkiej wioski, nasi rybacy zafundowali nam niezapomniane wrażenia w drodze powrotnej - zachód słońca na Morzu Boholskim i degustację świeżo złowionych surowych jeżowców oraz powrót do brzegu przy gwieździstym niebie i pełni księżyca. Jak stwierdziła Lucy, siostra jednego z rybaków, życie owszem nie jest dla niej i wielu innych mieszkańców łatwe, ale przynajmniej Pan Bóg dał im tak piękną naturę i wspaniałe widoki do podziwiania każdego dnia.

Cdn.


Czekoladowe Wzgórza, o których istnieją nawet legendy. Jedna z nich opowiada
o olbrzymie Arogo, który zakochał się w pięknej Aloya. Niestety Aloya zachorowała i umarła,
tym samym wywołując ogromną żałość i cierpienie Arogo.
W tym żalu Arogo płakał i płakał, a jego łzy za każdym razem upadając na ziemię tworzyły wzgórza,
właśnie te Czekoladowe Wzgórza.

Inne legendy znajdziecie na oficjalnej stronie wyspy Bohol -
 http://www.bohol-philippines.com/chocolate-hills-legends.html


Spływ łodziami po rzece Lobok.

Pokaz tańców ludowych miejscowej ludności.




Tarsjusze.
(Autor zdjęć: Artur Osicki)




Paliwo do naszej łodzi :-)
(Autro zdjęcia: Artur Osicki)


W drodze na wyspę Nalusuan.

Wyspa z oddali.

Platforma dla nurkowiczów na wyspie Nalusuan.

Jak widać wyspa jest naprawdę niewielka.



 

A to już nasz sternik na kolejnej łodzi w drodze na wyspę Pandanon.


Mieszkańcy wyspy Pandanon.
(Autor zdjęcia: Artur Osicki)

Wyspa Pandanon z oddali.


I znaleźliśmy nawet łódź Baraka Obamy ;-) Czyżby się tu zatrzymał?
(Autor zdjęcia: Artur Osicki)


Owoce morza.
(Autor zdjęcia: Artur Osicki)


                 

                 
 


 
Dzieci z wioski. Do tego tematu wrócę w osobnym poście!

"Krabie" łodzie.

Odpływ.



Każdego dnia, o wschodzie słońca i w porze odpływu, zarówno starsze dzieci jak i dorośli
wychodzą na płycizny i zbierają owoce morza, które stanowią ich główne pożywienie jak i źródło utrzymania.




W drodze powrotnej.

Nasi przewoźnicy.






Połów jeżowców jest bardzo niebezpieczny. Te kuliste morskie zwierzęta
są gęsto pokryte wapiennymi, ruchomo osadzonymi jadowitymi kolcami.
Ich gruczoły jadowe znajdują się u nasady kolca i produkują one
toksyny niebezpiecznedla zdrowia człowieka. Ich ukłucia wywołują ból,
trudności oddechowe, drgawki, utratę przytomności, a w skrajnych przypadkach
nawet śmierć przez uduszenie.

Dla naszych rybaków to chleb powszedni.
Podobno mięso z jeżowca jest dobre na serce.
Jak się dowiedzieliśmy od naszych koreańskich współpasażerów
 w wielu restauracjach jest to bardzo drogi przysmak.

Bezpieczne usuwanie kolców jeżowca.



A tak wygląda mięso z jeżowca. I nawet jest zjadliwe.


Kierunek: wyspa Mactan.



3 komentarze:

  1. Aniu potrafisz pięknie opisywać miejsca i ujmować w słowa własne myśli, odczucia.
    Twój blog odkryłam 2 dni temu i żaden wpis nie umknął mojej uwadze.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny wpis.
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za miłe słowa :-) Staram się na bieżąco dzielić wrażeniami, więc zapraszam do odwiedzin :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. 28 yrs old Speech Pathologist Doretta Newhouse, hailing from Saint-Sauveur-des-Monts enjoys watching movies like Donovan's Echo and Flower arranging. Took a trip to Lagoons of New Caledonia: Reef Diversity and Associated Ecosystems and drives a Bentley Speed Six Tourer. przydatne tresci

    OdpowiedzUsuń

Szukaj na tym blogu